Drukuj 
nauka edukacja szkolnictwo wychowanie dzieci
edukacja 1d2a0


To co nasza sępia władza wyprawia z uczniami to po prostu jawny brak szacunku do nich i ich rodziców!

To nie o to chodzi, żeby sam rodzic na oko ocenił, czy jego dziecko ma dojrzałość szkolną. Tylko żeby ktoś to zweryfikował
- mówi minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska (źródło cytatu).

Czyli uważa ona, że osoba, która przeczytała kupę książek o wychowaniu i edukacji dzieci, czy po studiach pedagogicznych, itp. ale konkretnego dziecka nie widziała na oczy, ma większe kompetencje niż rodzic tego dziecka, który zna je od maleńkości?!

O takich osobach Pan Janusz Korwin-Mikke często mawia w następujący sposób:

(...) Jeśli ktoś powie, że ten minister decyduje o moim dziecku, bo pan minster kocha moje dziecko bardziej niż ja - to ten kto kocha moje dzieci bardziej niż ja nazywa się pedofil. I my nie dopuścimy, żeby pedofile decydowali o naszych dzieciach. (...)

Oto jedno z nagrań, w których tak mówi:

Jak pisze w swoim artykule Pan Jan Kołakowski:

Taka arogancja cechuje nie tylko jedną bezczelną minister Rostkowską. Mimo zdecydowanego sprzeciwu rodziców z całej Polski posłowie i senatorowie przepchnęli ustawę posyłającą sześciolatki do pierwszych klas. Trudno się zresztą dziwić – odbieranie rodzicom kolejnych praw i kompetencji związanych z ich dziećmi od dłuższego już czasu należy do polityki naszych rządzących, a także – skoro już o tym mowa – stało się ogólnoeuropejskim trendem. Nie tak dawno, jak tak zwana Rzecznik Praw Obywatelskich stwierdziła, że rodzice nie powinni mieć wpływu na… wychowanie dzieci. Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł natomiast, że „rodzice mogą sobie edukować dzieci po szkole i w weekendy”.

Po szkole i w weekendy
- dobre sobie! Tylko, że najpierw muszą zakuwać to co jest obowiązkowe, by zaliczyć kolejne lata nauki. Na resztę części uczniów nie starczy czasu. W ten sposób zawala się zarówno te przedmioty, z którym jest się zdolnym i które się lubi, jak i te z których się kuleje. To z kolei powoduje, że jedni zamieniają się w kujonów w złym tego słowa znaczeniu - bo zajmując się tylko nauką nie mając czasu dla rodziny i znajomych, co powoduje frustrację; a inni w totalnych luzaków olewających szkołę dokumentnie. W rezultacie takich uczniów jak Hermiona Granger z powieści Harry Potter, która potrafiła pogodzić rzetelną naukę z czasem dla przyjaciół jest coraz mniej. Bo w przyzwoitym kraju rodzice mieliby szanse edukować swoje pociechy w tych kierunkach, z których są uzdolnione i które lubią - wtedy podniesie się poziom ich wiedzy. Natomiast w tym, by miały tzw. ogólne pojęcie o świecie to też głowa rodziców i krewnych. Przecież oni też przekazują dzieciom tzw. wiedzę merytoryczną. Kto z nas nie słyszał opowieści w stylu za moich czasów?

Pan Kołakowski dalej pisze:

Jednak nie sama chyba chęć zrobienia rodzicom na złość powoduje, że robi się rzecz tak absurdalną i sprzeczną zarówno ze wskazaniami psychologów, jak i doświadczeniem setek tysięcy rodziców, którzy zaangażowali się w protesty przeciwko tej ustawie. Zanim dziecko pójdzie do szkoły, nawet jeżeli wcześniej uczęszczało do przedszkola – wciąż pozostaje pod wpływem przede wszystkim rodzica. Zajęcia szkolne zarówno wymagają od dziecka większego zaangażowania, jak i większy nacisk kładą na wychowanie uczniów. Dziecko w tym wieku rozwija się na tyle szybko, że odebranie rodzicom całego roku ma ogromne znaczenie.

Interpretuję to w następujący sposób. Dzięki takiemu postępowaniu przez aparat państwa już od podstawówki zniechęca się uczniów do nauki i autentycznego poszerzania horyzontów - bo coraz więcej będzie stosować zasadę ZZZ, czyli zakuć, zaliczyć, zapomnieć. To sprawi, że dużo z nich będzie bardziej podatni na manipulacje ze strony takich ludzi jak ta część aparatu państwa, która ma obywateli za bezmózgich frajerów, od których może wyciągać pieniądze i traktować jak niewolników.

Prawda jest natomiast taka, że opiekunem dziecka powinna być jego rodzina. Przez pierwsze miesiące jego życia powinna to być głównie matka - bo to ona nosiła je pod sercem przez 9 miesięcy i maluch w pewien sposób przyzwyczaiło się do niej. Potem coraz częściej w pewnych sprawach powinien jej pomagać jej partner (w jakich konkretnie to para umawia się sama - innym nie wolno się narzucać), a następnie inni członkowie rodziny - by maluch miał dobry kontakt nie tylko z matką, ale też z ojcem i krewnymi.

Problemem, którego MEN również nie widzi, jest to, że dziecko może być doskonale przygotowane intelektualnie do rozpoczęcia nauki, ale nie psychicznie i płacze kiedy musi opuścić dom na zbyt długi czas.
 
Uważam, że tutaj szczególnie kobiety powinny podnieść kategoryczny sprzeciw. Bo dużo się gada, że się nas dyskryminuje. Sfera w której rzeczywiście się nas dyskryminuje to macierzyństwo - ponieważ perfidne przepisy utrudniają nam udział w wychowaniu naszych dzieci!

JKM w pewnym sensie nawiązuje do tego w niniejszym nagraniu - wspomina o tym po ok. 11 minutach programu:

To on broni naszego prawa do wychowywania i edukacji naszych własnych dzieci - a nie feministki!
Może część aparatu państwa uważa, że powinniśmy ich błagać na kolanach, by łaskawie pozwolono nam sprawować opiekę nad naszymi własnymi dziećmi?! Chyba sobie w kulki lecą!

Nie wątpię, że w oświacie na każdym szczeblu znajdują się ludzie szczerze chcący dobra dzieci (sama spotkałam wielu naprawdę wspaniałych nauczycieli kiedy chodziłam do szkoły). Jednak część z nich albo źle do niego dąży, albo jest zmanipulowana lub zastraszana przez tych, którzy traktują dzieci jedynie jako środek do osiągnięcia swoich celów. Otóż ci co manipulują lub zastraszają - dzięki temu, że oświata jest w rękach aparatu państwa - mają szansę np. nawijać w mediach o tym "jak działają dla dobra dzieci", że "ułatwiają wszystkim równy start", itp., z rozkoszą wdzięcząc się do pchających się do nich dziennikarzy z kamerami, aparatami, mikrofonami i dyktafonami w programach wszelkiej maści. W innym wypadku musieliby poszukać innej pracy.
 
Jako obywatel Polski i jako kobieta oświadczam, że jeśli będę mieć dzieci, nie dopuszczę, by obcy ludzie wtrącali mi się w ich wychowanie i edukację! Moje dzieci będą moje i mężczyzny, którego kiedyś sobie wybiorę i z którym będę je mieć!

Oto parę innych wypowiedzi JKM o edukacji:


Tutaj znajdziecie państwo jego komentarz do sprawy posyłania sześciolatków do szkół - a konkretnie do inicjatywy, na której czele stoją p. Tomasz i p. Karolina Elbanowscy i która ma na celu przywrócić rodzicom prawo do decydowania w jakim wieku ich dziecko zacznie szkołę.


    Źródła: zdjęcie, artykuł p. Jana Kołakowskiego, nagranie 1, nagranie 2,.nagranie 3, nagranie 4, nagranie 5.


Zobacz także: Chory system szkolnictwa w Polsce, Aparat państwa szkodzi inwalidom, Rodzina i wychowanie, Samodzielne życie inwalidów, Molestowanie dzieci przez Unię Europejska, Edukacja w Kenii - mamy niemal tak samo jak oni